O tym, że alkomaty są niedokładne i często ubarwiają wyniki, wiemy już od dawna. Jednakże jak odnieść się do informacji, że osoba paląca e-papierosa może zostać uznana za pijaną po zbadaniu takim alkomatem? Swoją drogą, to właśnie tej marki (mylne) urządzenia otrzymały jakiś czas temu aprobatę Donalda Tuska, kiedy jeszcze głośni było na temat propozycji ograniczenia jazdy po alkoholu.

Chyba teraz trzeba by się zabrać za e-palaczy, bo w tym temacie nie mieli jeszcze szansy dobrze oberwać. Czy winić raczej alkomaty, które w wydychanym przez e-palacza powietrzu wyczuwają śladowe ilości alkoholu, czy może raczej wyrzucić komisyjnie wszystkie te urządzenia do kosza?

Pośród gliceryny, glikolu i linalolu, jak zwraca uwagę Dziennik Zachodni, obecne są też śladowe ilości alkoholu, które trafiają do płuc e-palacza. Słabej jakości alkomaty z powodzeniem wykryją zatem alkohol wskazując na wyświetlaczu wartość od 0,1 do 0,3 promila.

Pocieszające jest jednak, że takie wartości uzyskamy wyłącznie na niecertyfikowanych urządzeniach pomiarowych, a wierzymy, że policja się takim nie posługuje. Informacja o zawartości alkoholu w naszych płucach po wypaleniu e-papierosa będzie zatem wyłącznie dla naszej wiedzy. Z tym, że kładzie to cień na słabej jakości alkomaty dostępne masowo w każdym sklepie. Nie warto ich kupować, ponieważ te odczyty są nieprecyzyjne i nikomu niepotrzebne. Jeśli więc kupować alkomat, to drogi? No chyba jednak tak, choć i to moim zdaniem mija się z celem. Fakt jest jeden, po wypiciu alkoholu najlepiej wcale nie siadać za kierownicę, a jego śladową ilością, którą podaje tani alkomat, nie ma co się martwić, bo to nie oznacza, że jesteśmy pijani.

Źródło: Dziennik Zachodni

Dodaj komentarz

Trending